Po
studiach trafił do Teatru Ateneum, gdzie przez lata grał epizody, zanim
przyszła sława dzięki roli Olgierda w serialu „Czterej pancerni i pies”. Choć przyniosła mu
popularność, sam aktor nie znosił tej „łatki”. Przełomem okazała się rola
w „Karierze Nikodema Dyzmy” którą początkowo odrzucił, a
którą ostatecznie zagrał po tym jak miał usłyszeć, że ma ją dostać Jerzy Stuhr.
Stała się kultowa i zapewniła mu nieśmiertelność. Wkrótce potem wcielił się w
Stanisława Anioła z „Alternatyw 4”,
tworząc jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci PRL-u.
Był
perfekcjonistą, dla którego zawód był wszystkim. Niestety tremę i napięcie koił
alkoholem i papierosami. Koledzy wspominali,
że „grał o życie”, zawsze pełen pasji, niepokorny, często trudny. W życiu
prywatnym był równie burzliwy. Przeżył liczne romanse i trzy małżeństwa: z
Danutą, tłumaczką Mariką Kollar (z którą miał syna Rafała) oraz z Lilianą
Kęszycką, swoją ostatnią partnerką. Uczuciowo impulsywny, bywał zaborczy i
dramatyczny, miał nawet grozić, że „skoczy z balkonu”, jeśli ukochana nie
przyjedzie.
Wilhelmi
fascynował kobiety, ale pozostawał samotny i wewnętrznie rozdarty. Jak
wspominała Iwona Bielska: „Był
entuzjastą życia. Wszystko robił ekstremalnie, bez umiaru – kochał i
nienawidził, pił i grał, śmiał się i rozpaczał”.
Pod
koniec życia zmagał się z rakiem wątroby z przerzutami do płuc. Do ostatnich
dni planował nowe role, jakby nie dopuszczał myśli o śmierci. Zmarł 3 listopada
1991 r. w wieku 55 lat.
Po
jego śmierci wyszło na jaw, że cały majątek zapisał ostatniej partnerce,
wydziedziczając syna. Rafał Wilhelmi mówił potem: „Nie zależy mi na jego pieniądzach. Zależy mi na dobrej o nim
pamięci.”
Roman
Wilhelmi pozostaje legendą. Aktorem o ogromnym talencie, namiętności i
wewnętrznym niepokoju. Jego role w „Dyzmie”, „Alternatywach 4” i „Zaklętych rewirach” to wciąż
symbole najwyższej klasy aktorstwa.
Komentarze
Prześlij komentarz