Przejdź do głównej zawartości

Śmierć latte - W pokoju obok

31 grudnia, ostanie godziny starego roku. Raczej złego niż dobrego. Siedzę sam na sali mimo dwustu osób wokół. Pogodzony z przemijaniem. Gospodarze kinowego Sylwestra w pośpiechu wypowiadają ostatnie słowa i jest! Na ekran wkracza Pedro Almodovar ze swoim "W pokoju obok". 

Nie jest to pierwszy film o godnym umieraniu, jaki obejrzałem na przestrzeni ostatnich kilku lat. Brytyjska "Supernova" i polski "Lęk" podejmują trudny temat, próbując pokazać niuanse odchodzenia na własnych warunkach. Tego wieczoru obejrzałem jeszcze jeden o podobnej tematyce "Sztuka pięknego życia". Filmy obfitujące w emocje, wpychające w fotel, doprowadzające do łez. Zupełnie inaczej od "W pokoju obok"... 

Czy film z ograniczoną paletą mocnych emocji może być dobry? Sądzę, że tak, ale pod jednym warunkiem, ciekawej intelektualnej dyskusji. Między innymi właśnie to otrzymujemy od Almodovara. 

Film koncentruje się na dwóch kobietach, silnych i spełnionych zawodowo. Grana przez Tildę Swinton Ingrid choruje na raka. To ostatnia wojna, na której uznana korespondentka wojenna ma możliwość być. Nie boi się jej. Kontrapunktem jest Martha, w tej roli Julianne Moore, pisarka, która właśnie wydała bestseller o sprzeciwie wobec śmierci i strachu przed nią. Akcja szybko się zawiązuje i bohaterki już siedzą w szpitalnej sali nadrabiając wieloletni brak kontaktu. Tutaj mam problem z zastosowanym pojęciem przyjaźni, a przez to prawdziwością historii. Czy według Was można nazwać kogoś przyjacielem,  jeśli kontakt wygasł lata temu, a o tak poważnej rzeczy jak śmiertelna choroba, dowiadujecie się przypadkiem? Czuje tutaj zgrzyt, choć z tyłu głowy mam ciągle amerykańskość tego filmu. Ona właśnie przebija w każdej minucie. Widać, że nie jest to europejska produkcja. 

Zamknijcie powieki i oczami wyobraźni usłyszcie prośbę ważnej dla Was osoby, by spędzić ostatnie tygodnie życia wspólnie. Aby pomóc w umieraniu. Jaka byłaby Wasza pierwsza reakcja? 

Przed takim dylematem staje Martha. Decyzja w takiej kwestii niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny zarówno dla proszonej jak i proszącego, ale niestety w filmie ta rozterka w moim odczuciu jest potraktowana zbyt delikatnie.  

Niewątpliwą zaletą są tutaj kolory. One budują atmosferę, poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Dzięki nim śmierć nie kojarzy się z tragedią. Są wysublimowane, ale to cecha kina Almodovara. W mieszkaniach panuje bezwzględny ład i porządek kojarzące się bardziej z scenografią teatru telewizji, czymś sztucznym, niż realnym. To drugi zarzut o brak autentyczności. Miałem wrażenie jakbym przeglądał katalogi ekskluzywnych salonów wnętrzarskich, pięknych, ale jednak bez życia, wydrukowanych drukarką 3D. 

Cierpienie nie uszlachetnia, choć to dla nas Polaków wychowanych na pochwale dla bólu może być trudne do zrozumienia. Dlatego Ingrid chce odejść na własnych warunkach, w wybranej przez siebie chwili, miejscu i towarzystwie. Zabiera Marthę zamiast swojej córki, choć to ma swoje uzasadnienie. Można być uznaną reporterką wojenną, mieć ogromną odwagę i silną motywację do pokonywania przeciwności, igrać ze śmiercią, a z własnym dzieckiem nie odzywać się latami.  Dzięki doświadczeniu oglądania umierania innych ludzi, nabiera dystansu do odchodzenia. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, wciąż ma w sobie wojenny gen. Uważa, że rak jej nie zabije, jeśli ona pierwsza zabije raka. Do końca chce zostawić sobie możliwość wyboru. 

Czy można pogodzić się ze śmiercią i ją zaakceptować? Czy prawo do odchodzenia powinno przysługiwać wszystkim, a może tylko tym nieuleczalnie chorym z otrzymaną diagnozą o krótkim terminie realizacji?

Film skłania do zadania sobie wielu ważnych pytań. W świecie nadal nastawionym i promującym młodość, witalność i nieskazitelną urodę, tego typu produkcje są przyjemnym odstępstwem od nudnej normy śmierci w cierpieniu. Mamy jednocześnie opowieść o umieraniu i pochwale życia, towarzyszeniu w ostatniej drodze. Trudnym obliczu przyjaźni, bo jednak sprawdzanie co ranek czy drzwi do pokoju są otwarte, do łatwych nie należy. Uważam, że mieć taką osobę, to najwyższa forma bliskości, zaufania.

Wadą „W pokoju obok” są dialogi. Owszem mamy kilka interesujących rozmów, jednak w zdecydowanej większości brzmią one sztucznie, napisanie zbyt sztucznie. Ten sam tekst w języku hiszpańskim, inaczej będzie brzmiał po angielsku, niesie inny ładunek emocjonalny. Reżyser nie sprostał temu zadaniu może dlatego, że to jego pierwszy anglojęzyczny film.

Irytującą postacią, która mnie obrzydzała był grany przez Johna Turturro kochanek Marthy i Ingrid. Z dawnego nihilisty przeobraził się w zanurzonego po uszy pesymizmu naukowca. Ma mniej życia niż odchodząca Ingrid. Nawet mu nie współczuję. Poprawność polityczna uruchamia we mnie alergię, ale ten wątek był ważny dla autorki powieści, na której inspirował się Almodovar. Kolejny przykład absurdu, to scena na siłowni. Instruktor mówi, że nie może dotknąć Marthy, bo nie pozwala mu na to prawo i na odległość ją przytula. Tworzymy sobie kolejne bariery wyzbywając ludzkich odruchów. Bardzo bym nie chciał dożyć sterylnego i sztucznego świata jak przedstawione w filmie mieszkania wyzbyte życia.

Film mimo wielu rzucających się na pierwszy plan wad, warto obejrzeć, postawić się w roli Marthy i Ingrid. To zmienia perspektywę. Może otworzyć przed nami nowe spojrzenie na coś, co czeka każdego z nas bez wyjątku.

 

 

A ty masz przyjaciela, który byłby w pokoju obok?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dzięcioł i Violetta” – Sandra Drzymalska jako Violetta Villas. Biografia ikony, na jaką czekaliśmy latami

Foto: Svetoslav Stoyanov Po latach zapowiedzi, wahań, przesunięć i wątpliwości, jedna z najbardziej wyczekiwanych polskich biografii wreszcie nabiera realnych kształtów. Film „Dzięcioł i Violetta” , opowiadający o życiu i dramatycznych losach Violetty Villas , to nie tylko opowieść o diwie, lecz przede wszystkim o cenie, jaką płaci się za wielkość – widzianej oczami własnego dziecka. Od spekulacji do planu filmowego Pierwsze pogłoski o ekranizacji historii Villas pojawiły się już w 2016 roku, a przez długi czas mówiło się, że w rolę artystki wcieli się Natasza Urbańska. Ostatecznie to Sandra Drzymalska , gwiazda młodego pokolenia, znana m.in. z filmów „Simona Kossak” i „Biała odwaga” , została wybrana do zagrania jednej z najbardziej charyzmatycznych i skomplikowanych postaci w historii polskiej estrady. Wybór aktorki był zaskoczeniem dla wielu – nie tylko ze względu na fizyczne podobieństwo, ale przede wszystkim ze względu na aktorską wrażliwość i zdolność ukazywania emocjonalnej gł...

Nowa „Lalka” bez TVP. Kulisy decyzji, którą trudno zignorować

Choć ekranizacje klasyki polskiej literatury zwykle wiążą się z udziałem Telewizji Polskiej, tym razem będzie inaczej. Producent i scenarzysta nowej filmowej wersji „Lalki” – Radosław Drabik – zdecydowanie odmówił współpracy z TVP, mimo że oferta obejmowała aż 10 milionów złotych wsparcia. Co przesądziło o tej decyzji? Kulisy tej sytuacji pokazują, że na polskim rynku audiowizualnym zaszły istotne zmiany. 💰 10 milionów? „Podziękowałem” W rozmowie z mediami Drabik nie owijał w bawełnę: “ Podziękowałem za ofertę i po przeanalizowaniu postanowiłem jej nie przyjmować. Motywacja była wyłącznie biznesowa. ” Zdecydował, że znajdzie koproducentów na „lepszych warunkach”. To mocny sygnał o tym, że dziś niezależni producenci niekoniecznie potrzebują TVP jako gwaranta jakości czy prestiżu. Szczególnie w sytuacji, gdy publiczny nadawca przechodzi restrukturyzację i nie ma pewności co do jego długofalowych zobowiązań. 🎥 „Lalka” w dwóch odsłonach: Netflix vs. Gigant Films Sytuację dodatkowo komp...